Czytam. I świeci mi się żaróweczka nad moją głową, jak w kreskówkach. W głowie jasno, bo nagle zrobiło się jakoś bardziej prosto, zrozumiale. Poczułam euforię i nagły przypływ chęci, by podzielić się tym z Wami, ze światem. Cud rodzicielstwa Shai Orr to cudowna książka!
Chciałabym Wam powiedzieć, że teraz potrafię być przez całą dobę spokojna, słuchająca, rozumiejąca i zawsze wiedząca, czego moje dziecko potrzebuje. Potrafię podejmować zawsze decyzje będące dobre dla mojego dziecka, dla mnie, dla mojego męża. Mogłabym tu dodać jeszcze moją mamę, siostrę, teściową, siostrę stryjeczną ciotki ze strony babki i wielu innych…
Ale jak się już pewnie domyślacie… Wcale tak nie jest. No, bo tak się zwyczajnie nie da. Ja sobie myślę o każdym dniu jak o garnku spaghetti. Wymieszane potrzeby oblane sosem emocji – po to, by potem to wszystko zjeść, przetrawić, a na koniec dnia umyć garnek. I jutro od nowa…
Czasem ktoś tak dosoli albo przypali, że trudno jest to zjeść, a i o wzdęcia bywa nie trudno i myślisz sobie, że jednak wolałabyś może sałatkę, gdzie wszystkie składniki są lekkie i łatwo je odróżnić. Gdy jest trudno dziecku, to trudno też jest nam. A jak nam jest trudno, to trudno też jest dziecku. No i tak to się kręci… Ale trudności mogą też być rozmową. Trudności to forma komunikacji. Przez trudności nasze dzieci starają się powiedzieć nam coś, co niełatwo usłyszeć. Nasze dzieci rozmawiają z nami właśnie w ten sposób.
„Każda nawracająca trudność, która frustruje rodziców, w rzeczywistości kieruje nas do jednego jedynego pytania: co moje dziecko tak naprawdę próbuje mi powiedzieć poprzez tę konkretną trudność? Na to pytanie zawsze istnieje odpowiedź. Problem w tym, że aby ją uzyskać, musimy się zatrzymać i posłuchać. Wiem, że nie zawsze jest to możliwe. Dobrze znam sytuacje, gdy ostatnią rzeczą, na jaką mam ochotę, jest właśnie zatrzymać się i posłuchać. Chcę jedynie uciec, przeskoczyć nad tą sceną, znaleźć jakąś sztuczkę, która zmieni tę dziewczynkę, sprawi, że stanie się spokojniejsza, zdrowsza i chętniejsza do współpracy. I jest też dla mnie w pełni zrozumiałe, że potrzeba pozbycia się tej trudności, bez zatrzymania i wysłuchania, tylko pogłębia ją i pogarsza.
Od chwili, gdy staje się jasne dla naszych dzieci, że wysłuchiwanie ich podstawowych próśb jest naszym najwyższym priorytetem, że nie ignorujemy ich znów, by pójść dalej, desperacka potrzeba sygnalizowania tych próśb słabnie i znika. Sygnały stają się łagodniejsze i bardziej zintegrowane, a słuchanie staje się jakby samą podróżą”.
A wiecie co jest niesamowite? Że tych próśb jest tylko i aż siedem. Siedem podstawowych próśb, które nasze dzieci do nas kierują. Do nas i do nikogo innego. Dzielę się z Wami tymi prośbami, które dla naszych dzieci są tak ważne. I dla Was też kiedyś były… tylko musicie sobie o tym przypomnieć.
Z tej książki dowiedziałam się, o co prosi moje dziecko. Twoje dziecko także kieruje do Ciebie te prośby. Do Ciebie i do nikogo innego. Siedem podstawowych próśb. Takie proste, a bywa takie trudne.
„Dzięki wysłuchaniu tych siedmiu próśb, dotyczących siedmiu obszarów życia, będziemy mogli nieustannie swoje dzieci od nowa zapewniać, że nasze działania nie wypływają z lęków, lecz z wrażliwości oraz miłości do nich i do nas samych”.
A teraz usiądź wygodnie i zobacz, jak mogą one „nadać głębokiego i emocjonalnego znaczenia wielu drobnym, czasem irytującym chwilom długiej podróży, podróży życia, którą rodzic i dziecko odbywają razem”.
Pierwsza prośba: by czuć się zadomowionym we własnym życiu. Druga prośba: by doświadczać przyjemności, witalności, zabawy i pasji. Trzecia prośba: by czuć iskrę wyjątkowości. Czwarta prośba: by czuć wspólnotę, w głębokiej bliskości. Piąta prośba: o wolność wypowiedzi. Szósta prośba: o wolność myślenia. Siódma prośba: o wolność istnienia.
Dla mnie najpiękniejsza prośba to prośba trzecia. O tym, by czuć się wyjątkowym. Bo każdy z nas nim jest. Wyjątkowy, inny, piękny. Natomiast najtrudniejsza dla mnie jest prośba druga. Z pozoru łatwa. O przyjemności i zabawie. Bo żeby ją spełnić, także potrzebuję to czuć. A jak ją czuć, gdy wokoło rachunki, wyzwania, zmęczenie, obowiązki. No i jestem typem pracusia, co odpoczywać nie umie, a najlepiej się czuje, gdy tworzy, pracuje, myśli, wymyśla, kreuje... Ale staram się słuchać tej prośby. Chwilami się udaje. Chwilami nie. Ostatnio udaje się coraz częściej. A Wy? Z jakimi prośbami jest Wam pięknie, a z jakimi trudno?
A jeśli także chcecie zagłębić się w tej pięknej książce, poznać lepiej prośby kierowane przez nasze dzieci i dowiedzieć się, jak BYĆ dla siebie i dla nich, wskakujcie do Natuli - dzieci są ważne. Tam zawsze warto skoczyć, bo robią niesamowite rzeczy. Cud rodzicielstwa Shai Orr.