aleksandra-stencel

Aleksandra Stencel

Możesz być, kim tylko chcesz. O różnorodności, możliwościach, zabawie, wsparciu i radości

Możesz być kim tylko chcesz… Trywialne słowa, które ze złudną lekkością lubimy wyśmiać, bo...? No właśnie, bo co? Chyba bo... są prawdziwe! OMG! Prawdziwe!?!?!? Nie! Nie! Nie! To nie może być prawda! Całe życie żyłam/em w kłamstwie! Co ja teraz mam zrobić ze swoim życiem?

22 Dec 2023

ellipseclock

5 min

ellipse

WYCHOWANIE

EMOCJE

ROZWÓJ

male-dziecko-smieje-sie-i-ma-rece-uniesione-do-gory-obok-jest-usmiecheniete-starsze-dziecko

Ta dramatyczna scenka na samym wstępie, mająca przykuć Waszą uwagę do tego tekstu, nie mija się do końca z prawdziwą najprawdziwszą prawdą. Z prawdą nie mija się też to, że często gęsto nie nosimy w sobie tego przekonania. Nie zostało ono nam nigdy dopuszczone do głowy przez środowisko rodzinne, szkolne albo nas samych. Sami sobie również lubimy to zrobić. Lubimy poodcinać się od możliwości. A możliwości to wybór, zbyt dużo wyboru potrafi stanowić wyzwanie.

Teoretycznie dużo łatwiej jest iść wyznaczoną nam trasą, zakodowaną od ledwo pamiętnych czasów, wtłoczoną nam tak głęboko, że nie potrafimy dopuścić do siebie myśli o innym scenariuszu... życia. W tej łatwości jest jednak coś, co uwiera...

W codziennym ułożonym pozornie życiu, bezpiecznym, znanym i zaplanowanym coś nas gniecie, drapie i drażni. Niczym sztywna metka w T-shircie albo kamyk, który wpadł do buta. Wiercimy się, trzepiemy nogą, a to ciągle gdzieś tam jest i nie zniknie, dopóki czegoś z tym nie zrobimy!

Różnica w metce czy kamyku jest taka, że wystarczy ściągnąć to i owo i usunąć irytujący element zaburzający nasz spokój, a w życiu... noooo... to już jest grubszy temat. Grubszy temat np. w podziale obowiązków – ale jak, jeśli od dzieciaka mieliśmy kładzione do głowy, jakie układy partnerskie?

Albo praca... masz posadę, dostajesz wypłatę, wszystko ogarniasz, znasz, wiesz... i co? Zmieniać to? Na co? Na nie wiadomo co? Bo co? Bo coś nie gra? Pf... fanaberie! Albo... o! To to to! Może by tak wpleść w codzienność odpoczynek i zabawę?! Ulalalala... to już pojechałam po bandzie! Dorosłość nie jest od tego, że odpoczywać i się bawić, tylko aby ino zatranżalać!

Te tylko kilka przekonań, którymi przesiąknęliśmy z obserwacji od dzieciaka, treści które chłonęliśmy od dzieciaka, systemów, w których funkcjonowaliśmy... one są głęboko w nas... tak jak systemy szkolne, oceny, rozliczenia, odpytywanki i bycie w jednym worze bardzo różnie utalentowanych dzieci, uczonych i ocenianych absolutnie i okrutnie według takich samych kryteriów bez przestrzeni na chociażby dostrzeżenie ich indywidulaności i super mocy, nie mówiąc już o przestrzeni i zasobach na wspieranie ich w tym, co tak bardzo w nich płonie, czego chcą się dowiedzieć, nauczyć.

Nie jest naturalnym dla nas rozwianie się z radością, podążanie za dziecięcym, spontanicznym hajem – chcę to zrobić! Jara mnie to! Muszę to mieć! Tam być! Tego doświadczyć! Czasem z prędkością światła pojawi nam się taka myśl w głowie i z tą samą prędkością ją przepędzimy ze szczyptą: „Nie masz czasu na bzudry! Nie masz kasy na takie dyrdymały! Masz zobowiązania! Życie to nie zabawa!” itd. itd.

Dlaczego o tym wszystkim piszę? We wszystkim, co napisałam, mocno odwołuję się do początku, do dzieciństwa, do rodziny, środowiska, szkoły. Tak to się zaczyna. Tam to się zaczyna. To tam albo zbudujemy naszą życiową wiarę, optymizm, potencjał, determinację, siłę, albo zwątpienie, żal, hamulec.

W każdym z tych scenariuszy najpewniej pojawi się zagubienie, tylko pozostaje pytanie, czy z radością i otwartością będziemy szukać, doświadczać, sprawdzać i testować? Czy poddamy się temu, co jest, pojawiło się, ktoś nam przyniósł jednocześnie, wciąż odczuwając brak satysfakcji, motywacji, chęci rozwoju?

Czy usłyszymy w tej drodze siebie, poczujemy siebie i uwierzymy w siebie? Albo czy usłyszymy wspierający i ufający głos osób, które nas wychowywały? Czy może w tym wszystkim nie będzie nas, a jedynie spełnianie wizji, realizacja planu – czyjegoś? Warto czasem zatrzymać się i zapytać siebie: Czego dziś potrzebuję? Warto też zadawać to pytanie naszym dzieciom i słuchać z uważnością ich odpowiedzi.

Click me

To jest ta odpowiedzialność nas rodziców, a potem żłobków, przedszkoli i szkół, które przejmują wielogodzinną opiekę i edukację dzieci. Tak duża uwaga skupiona jest na realizacji programu, a narzędziem do tego są oceny i uwagi, które przeistaczają się w motywację, że zgubiona zostaje uwaga na najważniejszy cel tego wszystkiego, czyli towarzyszenie dziecku i wspieranie w drodze ku odnalezieniu swojego miejsca na Ziemi.

Ta zmiana jest bardzo potrzebna. Gdy świat zmienia się tak szybko, my potrzebujemy być w otwartości i ciekawości na niego i na dostosowywanie się do niego. Na szukanie siebie w tych zmianach. Zbudowanie zaufania do samych siebie, do swojej sprawczości, do tego, że „umiem”, „potrafię” i „mogę” da nam poczucie bezpieczeństwa, że no matter what – poradzę sobię. To „poradzę sobie” jest jak dar!

Osobiście taki otrzymałam od mojej mamy. To poczucie, że sobie poradzę mimo jedynki z polskiego, że sobie poradzę mimo niedostania się na wymarzone studia, że sobie poradzę mimo różnych nieplanowanych i nagłych zmian w moich życiu, do teraz sprawia, że bardzo szybko wracam do siebie, gdy świat wiruje.

Jednocześnie czasy, w których się wychowywałam, których minusy nosimy w sobie, dały nam też pewne wielkie plusy. Na przykład możliwość radzenia sobie z różnymi sprawami w podwórkowym środowisku. Bez nadzoru rodziców, bez ich ingerowania zbyt wczesnego i rozwiązywania problemów za nas, zanim zdążyliśmy powiedzieć, że tej pomocy potrzebujemy. Gangi podwórkowe, wspinanie się po drzewach, bieganie po piwnicach w blokach, tajniackie zajmowanie się kociakami w kartonie... to wszystko dawało nam wielką moc sprawdzania siebie i swoich granic, swoich możliwości! Szukania siebie i swojego powołania. Ćwiczenia negocjacji, komunikacji itd.

Musieliśmy używać własnego języka, szukać słów lub szukać wsparcia wśród rówieśników, by sobie poradzić z różnymi wyzwaniami, bo rodzice byli najczęściej w pracy. Jednocześnie moi wciąż i wciąż powtarzali, abym mówiła, gdy potrzebuję czegokolwiek, co dawało mi totalny spokój w tym szukaniu.

Teraz z perspektywy czasu widzę i doceniam, to jakim zaufaniem obdarzyli mnie moi rodzice, dając mi dużo przestrzeni na eksplorowanie środowiska, relacji, edukacji. Jednocześnie widzę, jak wiele w tym było rożnych konsekwencji, z którymi mogłam próbować radzić sobie sama, jednocześnie wciąż wiedząc, że są Oni. I co najwartościowsze – tak myślę – mimo iż nie byłam tzw. wzorowym uczniem, nigdy nie byłam przez moich rodziców z tego punktu oceniania czy rozliczana. Bo przecież sobie poradzę!

ellipseellipseellipse
aleksandra-stencel

Aleksandra Stencel

mama | współwłaścicielka Wioski Olowe

Mama czwórki, żona, aktywistka, społeczniczka, pedagożka, współzałożycielka Olowe i Wioski Blisko Lasu w Zielonej Górze. Wierzy, że warto robić to, co wnosi coś dobrego do świata, i tylko w to prawdziwie się angażuje. Robi, co czuje. Czuje, w co wierzy. W szaleństwie wyzwań trzyma się ludzi, którzy stanowią jej wsparcie i pomagają zwolnić i złapać oddech.

Udostępnij na

Nasza strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z POLITYKĄ PRYWATNOŚCI. Możesz określić warunki przechowywania lub dostępu do plików cookies w Twojej przeglądarce. Dalsze korzystanie z tej strony internetowej oznacza akceptację plików cookies.